Moja tegoroczna wędrówka w Bieszczady zakończyła się 100% sukcesem, bagażem nowych doświadczeń i mnóstwem wrażeń. Dostałem w prezencie, to na czym mi zależało, czyli komfortowe warunki do podziwiania majestatu Bieszczad w przepięknej wiosennej szacie w świetle promieni słońca. To był tylko jeden dzień i blisko 21 km drogi bliżej nieba. Na szlaku: Wołosate - Przełęcz Bukowska (1112 m n.p.m) - Rozsypaniec (1280 m n.p.m.) - Halicz (1333 m n.p.m) - Przełęcz Goprowska (1160 m n.p.m.) - Przełęcz Krygowskiego (Siodło pod Tarnicą, 1275 m n.p.m.) - Tarnica (1346 m n.p.m.) - Wołosate. http://www.traseo.pl/trasa/kgp-tarnica-1346-m-n-p-m
Druga rzecz, jaka mnie dotknęła na szlaku, to różnorodność mijanej przyrody, krajobrazów górskich, rodzajów nawierzchni. Było dużo błota, trawa, kamienie i skały, schody, pomosty, kładki...
Co mnie zaskoczyło, to również duże połacie śniegu powyżej 1000 m n.p.m. Inna jest tu również wiosna, na dole zielona, soczysta, czym wyżej, tym bardziej nieśmiała i przyczajona.
To niesamowite, jak bardzo pozytywnie wpływa na człowieka kontakt z górami, jak zmienia jego postrzeganie rzeczywistości, ile dostarcza energii, mimo konieczności pokonywania często niełatwych szlaków. Wędrówka górska, to coś, co zapada w pamięć niezwykle głęboko i mocno. Mistycyzm gór, jest dla mnie niezaprzeczalny. Mówi się, że Bieszczady wciągają bez reszty -"Rzuć wszystko i jedź w Bieszczady", teraz rozumiem tę radę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz