🗻Tatrzańskie wędrówki dzień 4 Dolina Kościeliska, Dolina Lejowa i Dolina Chochołowska

Czwarty dzień wędrówki rozpocząłem zaraz po tym jak zapiał kur. Wystartowałem z Kir znanym szlakiem przez Dolinę Kościeliską (kolor zielony), by po 20 minutach skręcić na czarny Ścieżkę nad Reglami. Przed wejściem wisiała informacja, że na szlaku jest bardzo dużo błota w związku z prowadzoną w okolicy wycinką. Lekko mnie to zaskoczyło, miałem na nogach na ten dzień lekkie buty, aby ze względu na raczej spokojny charakter dróg zyskać na szybkości. Postanowiłem jednak zaryzykować i najwyżej zawrócić, jeśli przejście suchą nogą nie będzie możliwe. Ostrzeżenie okazało się, że nie było na wyrost, choć z początku podczas podejścia błota było troszeczkę, to potem na rozjeżdżonych przez maszyny drogach i wodzie spływającej na nie ze strumieni, błota było nad wyraz dużo. Parłem jednak do przodu, omijałem co się da, przeskakując, przechodząc potoczki przez zwalone pnie i tak metr za metrem posuwałem się do przodu i szczęśliwie nie zaznałem ani razu błotnej kąpieli. Szlak ten nie jest ogólnie tak popularny, a jeszcze przez te ostrzeżenie o błocie stał się w zasadzie bezludny. Przez ponad 2 godziny spotkałem jakieś 5 osób. Mogę go szczerze polecić, jest bardzo urozmaicony a krajobrazy z niego znakomite. Idzie się przez las i polany, otwierają się co chwilę widoki na góry i doliny. Cisza, spokój, śpiew ptaków, dzwonki pasących się owiec, to były fantastyczne przeżycia. Czarnym szlakiem zszedłem do Doliny Chochołowskiej wprost na kolejny popularny szlak, równiutki, że można go przejść w klapkach. Tu spotkałem już oczywiście sporo turystów. Ja jednak po 20 minutach skręciłem na kolejny szlak, tym razem koloru żółtego, który biegnie wzdłuż Iwanickiego Potoku. Pierwsza część szlaku prowadziła znów po terenie gdzie prowadzona była wycinka, czyli było kolejne starcie z błotem. Na szczęście odcinek ten nie był zbyt długi. Zacząłem się wspinać w kierunku Iwanickiej Przełęczy (1459 m n.p.m.). Szlak był znów praktycznie pusty a niezwykle ciekawy. Stosunkowo łagodne podejście wąską ścieżką, która co raz przebiegała przez potok lub strumień. W pewnym momencie szedłem przez wysokie zarośla w których ścieżka praktycznie znika, ułatwieniem są tyczki ze znakami, bez nich nie dałoby się zlokalizować właściwej drogi. Przez chwilę miałem też myśl, że to idealne warunki do ukrywania się dla niedźwiedzi, dlatego co chwilę mówiłem głośniej, cześć misiek, cześć misiek!, aby go przypadkiem nie zaskoczyć. Szlak zaczął piąć się ostro w górę i wchodził znowu w las. Był to chyba najbardziej wyczerpujący odcinek. Z przełęczy tym samym szlakiem zszedłem aż do Schroniska PTTK na Hali Ornak. Pod schroniskiem tłumy, wziąłem zimne piwo i na trawkę na krótki popas. Spod schroniska ruszyłem na ten sam szlak od którego rozpocząłem wędrówkę przez Dolinę Kościeliską. Wygodna ceprostrada pełna ludzi, ładne widoczki, pełen relaks. Tylko w jednym momencie zboczyłem na okrężny szlak przez Wąwóz Kraków. Bardzo klimatyczne miejsce, wysokie ściany obrosłe zielenią, środkiem spływająca woda po kamieniach (jeśli padało). Po ok. 200 metrach od wejścia na szlak dochodzi się do drabinki, od tego momentu szlak robi się jednokierunkowy. Drabinka jak drabinka, wchodzi się po szczebelkach, na końcu niej trzeba jednak jeszcze pokonać kilkanaście metrów pionowej ściany, pomocne są łańcuchy, które ubezpieczają newralgiczne miejsca, skała była bardzo mokra, a lufcik spory, więc z przyjemnością z nich korzystałem. Wyszedłem na półkę skalną a z niej wszedłem w czeluści niewielkiej jaskini przez którą przechodzi szlak. Czołówka na głowę i do przodu, a raczej do góry. Przejście przez jaskinię jest krótkie, ale trzeba się wspinać do przeciwległego wyjścia, pomocne są znowu łańcuchy i dodatkowo metalowe stopnie, woda leje się zewsząd, było więc ślisko jak cholera. Po wyjściu z jaskini wracałem już spokojnym zejściem z powrotem na zielony szlak. Ten doprowadził mnie do punktu startu. Razem czwartego dnia wyszło mi ok. 22 km. Fajna urozmaicona wędrówka, może bez szaleństw wspinaczkowych, ale jak się okazało trasa bardziej wymagająca niż mi się wydawało podczas jej układania. Po ostrej wędrówce poprzedniego dnia, była to całościowo jednak spokojna przygoda.























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz