🔦 Niezbędne wyposażenie rowerowego turysty



Mam już rower, chcę zacząć uprawiać rowerowe wędrówki, co powinienem jeszcze mieć? Dziś przedstawię 3 najważniejsze elementy wyposażenia, które powinien mieć ze sobą każdy rowerowy turysta. 

Często wśród rowerzystów, szczególnie tych początkujących widzę zbyt duże skupienie się na "gadżetach" a zbyt małe na rzeczach podstawowych. Nowy wypasiony licznik, ultra wygodny bidon, najnowszy model koszulki, sakw, torebek itd. Zapomina się jednak o rzeczach niezbędnych lub traktuje je trochę po "macoszemu". Niestety dość często potrafi się to zemścić, oczywiście w najmniej spodziewanym i pożądanym momencie.


No to lecimy.



1. Kask rowerowy.

Temat nie wiedząc czemu, wciąż kontrowersyjny wśród dużej części rowerowej społeczności. Moim zdaniem jeśli miałbym wybrać z tych 3 rzecz najważniejszą, to byłby właśnie kask. Dlaczego? Brak pozostałych rzeczy w ekwipunku nie wpłynie bezpośrednio tak mocno na nasze zdrowie i życie. Zatrzymam się w tym punkcie na dłużej, aby szerzej wytłumaczyć dlaczego kask jest taki ważny, a przy okazji obalę kilka mitów z nim związanych.

Zaczniemy od mitów.
  • Kask jest drogi, to niepotrzebny dodatkowy wydatek. Nieprawda. Kask spełniający normy bezpieczeństwa kupicie już za 100 zł. Czy to duża cena za nasze bezpieczeństwo? Moim zdaniem nie. 
  • To tylko gadżet, kawałek "styropianu" nic nie da, jeśli będę miał wypadek. Owszem, jeśli zderzysz się z rozpędzonym tirem czy autem, kask może niewiele pomóc. Jednak w każdej innej sytuacji może ocalić życie a także zmniejszyć ryzyko uszczerbków na zdrowiu i naszej sprawności. Chyba nie muszę nikomu tłumaczyć, że głowa to najważniejsza część ciała?
  • Jeżdżenie w kasku jest bardzo niewygodne, kask uwiera, jest w nim gorąco. Kompletna bzdura. Jeżeli tak uważasz, to musisz mieć źle dobrany kask, lub źle wyregulowany. Kaski różnią się ilością otworów wentylacyjnych, wagą, systemem mocowania pasków itd. Wybór jest tak szeroki, że każdy znajdzie taki, który będzie wygodny. I tu uwaga, nawet kaski "budżetowe", dobrze dobrane zapewnią mega komfort. Jeśli nie jesteś sportowcem wyczynowym, zapewniają wystarczający poziom bezpieczeństwa i komfortu. Zdarza mi się, że jeżdżę w kasku non stop przez dwa tygodnie, przez cały dzień mając go na głowie, jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się czuć w nim niekomfortowo. Do kasku trzeba się przyzwyczaić, jak do każdego nakrycia głowy, ale zapewniam, że już po tygodniu nie będziecie zwracać na niego uwagę. Ja często po jeździe zapominam zdjąć go z głowy. 

Jeżeli jeszcze nie czujecie się przekonani, podam Wam dwa prawdziwe przykłady z własnego doświadczenia dobrze obrazujące, co daje kask, a co jego brak.

Kiedy zaczynałem rowerowe wędrówki, nie miałem kasku, nie był on zresztą wtedy jeszcze dość powszechny. Na jednej z wycieczek na trasie miałem długi zjazd żwirową drogą, nie miałem wtedy jeszcze dużych umiejętności zjazdowych i doświadczenia z różną nawierzchnią pod kołami. Jak się okazało podczas zjazdu żwir nie był zbity, ja jadąc z dużą prędkością dosłownie stanąłem dęba, a bardziej mój rower a ja poleciałem długim lotem koszącym upadając na żwir i turlając się w dół zbocza. Prócz zadrapań i otarć na nogach i rękach nic mi się nie stało, ale jako, że nie miałem kasku, tył głowy dosłownie mi oskalpowało z włosów, kiedy głowa zsuwała się po żwirze niczym po tarce. Nie miałem oczywiście apteczki, wdało się zakażenie, włosy odrastały mi pół roku. Miesiąc po zdarzeniu kupiłem pierwszy kask.

Drugie przykładowe zdarzenie miało miejsce podczas przejazdu przez most kolejowy. Jechałem jedynie może 15-16 km/h, jednak chwila nieuwagi i przednie koło wpadło w dziurę między podestem z desek a szyną. Te klinując się zatrzymało rower a ja lotem przez kierownicę wystrzeliłem jak z procy. Uderzyłem głową w element torowiska, miałem kask. Nic prócz otarć i zadrapań mi się nie stało. Otrzepałem się i pojechałem dalej. Kiedy na następnym przystanku zdjąłem kask zrobiło mi się gorąco. Z boku kasku w miejscu skroni był wyraźny ślad uderzenia, głębokie wgniecenie. Był to ślad po uderzeniu metalowej śruby mocującej szynę. Co by było, gdybym nie miał wtedy kasku? Nie chcę nawet myśleć. 


Jaki kask wybrać? Do wyboru do koloru. Modeli jest tyle, że każdy coś dla siebie znajdzie. Kaski dzielą się pod różny typ jazdy, kaski szosowe (najlżejsze), MTB itd. Najważniejszą rzeczą jest, aby kask posiadał europejskie certyfikaty bezpieczeństwa i był prawidłowo dobrany do naszej głowy. Prawidłowo, czyli jak? Tak, aby nie był za mały ani za duży. Kask musi kończyć się tuż nad uchem, musi się pewnie trzymać głowy, nie może przy ruchach głowy zsuwać się na oczy, do tyłu ani na boki. Do regulacji służy pokrętło z tyłu kasku, którym dostosujemy obwód kasku do naszej głowy. Powinien być tak ustawiony, aby kask trzymał się stabilnie, ale nie powodując też ucisku. Drugą regulacją są paski. Paski z dwóch stron mają się schodzić pod uchem. Pasek ma być zapięty pod gardłem, nie na szczęce. Paski mają być napięte, ale tak aby dało się pod nie wsadzić jeszcze dwa palce. Jeśli po takiej regulacji kask dalej nie trzyma się stabilnie, to regulację trzeba powtórzyć lub może to oznaczać, że jego rozmiar jest jednak dla nas zły. O zgrozo dość często widuję ludzi w drogich, markowych kaskach, a ich paski zamiast być zapięte, wesoło dyndają rozpięte, lub są luźne jak gumka w majtach. Takie noszenie kasku w ogóle nie ma sensu, przy upadku kompletnie nie zapewni nam żadnego bezpieczeństwa.

Moją preferencją przy wyborze kasku jest to, aby był on w jasnych kolorach, co ma znaczenie podczas jazdy latem, nie nagrzewa się tak bardzo od słońca oraz aby posiadał daszek, który dodatkowo chroni moje oczy i twarz przed promieniami słońca.

Na koniec najważniejsze, jeżeli uderzyłeś mocniej w kask w jakikolwiek sposób, kask należy wyrzucić, nawet jak nie widać na nim żadnych śladów uszkodzenia. Kask jest tak zbudowany, że przy uderzeniu ma pochłaniać jego siłę, przy dużej sile rozpada się na kawałki, rozpraszając energię. Wtedy mówi się, że kask spełnił swoją rolę. Jeśli jednak nie ma śladów uderzenia, pomimo że miało miejsce, nie oznacza to, że kask jest dalej zdatny do użytku.W miejscu uderzenia jego konstrukcja może być uszkodzona, nawet jak z zewnątrz tego nie widzimy. Po 4-5 latach używania kask trzeba też wymienić na nowy, nawet jak nie był uderzony. Skorupa kasku wystawiana przez długi czas na słońce, deszcz, zmianę temperatur ulega stopniowemu niszczeniu i traceniu pożądanych właściwości.



2. Oświetlenie rowerowe.

W przypadku tych elementów prawo mówi jasno, jadąc po zmierzchu masz obowiązek mieć oświetlenie z przodu i z tyłu, kropka. Nie masz, możesz dostać mandat. Jednak podobnie, jak w przypadku kasku chodzi o nasze bezpieczeństwo. Ze świateł powinno się korzystać nie tylko nocą, ale i przed zmierzchem, o świcie, w złych warunkach atmosferycznych, ale i czasami w dzień nie zaszkodzi, np. jadąc przez ciemny las krętą drogą. Białe światło z przodu, czerwone z tyłu. Jestem zdania, że lepiej mieć dwie dobre lampki niż 10 słabych, którymi obwiesimy rower jak choinkę. Choć w niektórych sytuacjach może to być wskazane. Piszę tu oczywiście o lampkach sygnalizacyjnych nie doświetlających. Jeśli jeździsz często nocą, zwłaszcza po gorszej nawierzchni musisz mieć dodatkową mocniejszą lampkę z przodu. Dobra lampka sygnalizacyjna z nowoczesnymi mocnymi diodami w sytuacjach awaryjnych jednak również wystarczająco nam doświetli drogę na krótszych odcinkach. W przypadku lampek sygnalizacyjnych nie ma co przesadzać z ich mocą, producenci mamią nas liczbami, ta ma 150, ta ma 300 lumenów. Po cholerę nam takie latarnie? Mamy być widoczni, ale nie mamy oślepiać też silnym światłem innych użytkowników dróg. Nie muszę przypominać, jaką moc przed erą nowoczesnych ledów miały stare lampki rowerowe napędzane choćby za pomocą dynama. Moim zdaniem wystarczy 10-20 lumenów z tyłu i 50-100 z przodu. To dobry kompromis między mocą a apetytem na prąd z akumulatorów. 


Względem zasilania, ja w tym roku przerzuciłem się w końcu na lampki zasilane wbudowanymi akumulatorami, które można ładować przez USB. Miałem dość ciągłej wymiany baterii i pilnowaniu czy nie czas może je wymienić zanim padną. Dziś w dobie powerbanków itd., nie ma to w ogóle praktycznie sensu. Obecnie korzystam z lampek firmy Mactronic, model DuoSlim. Dwie tak samo zbudowane lampki, białe ledy na przód, czerwone na tył. Małe, lekkie, odporne na deszcz, wydajne akumulatory, informacja o konieczności ładowania, uniwersalne i łatwe w montażu zaczepy, dużo trybów pracy, łatwa ich zmiana. Jestem w pełni zadowolony. 


Ja używam z tyłu światła migającego, z przodu światła stałego. Moc dostosowuję do panujących warunków.



3. Serwis rowerowe ze sobą.

Jest zazwyczaj tak, że mamy za sobą 100 wyjazdów, żadnej usterki i kiedy jesteśmy na 101 to wtedy spotyka nas jakaś awaria, oczywiście w najmniej spodziewanym momencie i miejscu. Dlatego warto być przygotowanym na taką okoliczność. Czy oznacza to, że mamy wozić ze sobą skrzynkę narzędziową i worek zapasowych części? Jeśli nie planujesz jechać w odludne tereny na długi czas to oczywiście nie. Często wystarczy kilka podstawowych narzędzi i rzeczy. Poważniejszych usterek nie usuniemy, ale jeśli złapiemy kapcia i nie będziemy mogli tego naprawić, to będzie to tylko nasza głupota i beztroska. Zmarnujemy sobie mnóstwo czasu, nerwów i w efekcie cały wyjazd. Zwłaszcza jak jedziemy sami, bo jadąc z kimś mamy jeszcze szansę na pomoc. Uważam jednak, że każdy rowerowy turysta powinien być samowystarczalny, bo różne są okoliczności, czasami może się tak zdarzyć, że np. jedzie z nami 5 osób, ale nikt z nich nie ma serwisu, lub mają dętki, które nie będą pasowały do naszego roweru. Lub wszyscy mają zapasowe dętki, ale nikt nie ma pompki, bo i wierzcie spotykałem i takie sytuacje. 



Co jest w mojej torebce serwisowej przy rowerze?

  • Jedna zapasowa dętka we właściwym rozmiarze i z odpowiednim wentylem.
  • Dwie łyżki do zdejmowania opon (uważajcie na te najtańsze wykonane z lichego plastiku, pękają od patrzenia).
  • Zestaw kluczy inbusowych z małym awaryjnym skuwaczem. Większość współczesnych rowerów posiada jedynie śruby na inbus, nie potrzeba więc innych kluczy oczkowych np., ale zwróć uwagę na typ śrub w swoim rowerze. Skuwacz przydaje się nam kiedy zerwiemy łańcuch, bez tego narzędzia ponowne jego skucie będzie niemożliwe, choć prawdopodobieństwo zerwania łańcucha jest bardzo małe. Łańcuch musiałby być bardzo zużyty, nie czyszczony, poddawany maksymalnym obciążeniom, zwłaszcza bocznym. 
  • Małe kombinerki - przydają się w wielu zastosowaniach.
  • Taśma izolacyjna - wielorakie zastosowanie.
  • Łatki samoprzylepne - idealne na szybki serwis przebitej dętki. Zdają egzamin na krótkich odcinkach, wystarczą, aby dojechać do sklepu, czy noclegu, gdzie będziemy mieć czas na porządne załatanie normalną łatką.
  • Trytyki, złoty wynalazek, przydane w różnych sytuacjach, kiedy trzeba coś przyczepić, ustabilizować itp. 
  • Kilka śrubek z zakrętkami i podkładkami.


  • Pompka rowerowa. Ja korzystam obecnie z małej składanej pompki teleskopowej z wężykiem i manometrem. Manometr przydaje się do precyzyjnej regulacji ciśnienia w oponach. Kupując tańsze zwracajcie uwagę na mocowanie tłoków, powinno być gwintowane (dać się odkręcić). Unikajcie tych mocowanych na sztywno, zazwyczaj mocowane są na klei, który pod wpływem temperatury wytwarzającej się podczas pompowania rozpuszcza się, pompka staje się nieszczelna, a co gorsza, rozpada się na części. 
  • Para rękawiczek. Po co brudzić sobie dłonie podczas pracy?
  • Kawałek szmatki.
  • Kawałek mocnego rzepa, jeśli urwie się jakieś mocowanie np. torebki.
  • Mały pojemniczek ze smarem do łożysk, czasami się przydaje, jak coś skrzypi, piszczy, ociera.
  • Jeśli jadę na więcej niż 2-3 dni w saszetce mam jeszcze trochę oleju do łańcucha
  • Na dłuższe wypady zabieram też jedną zapasową linkę hamulcową i od przerzutki. 

Oczywiście czynności serwisowe trzeba przećwiczyć na sucho w domu. Co z tego, że będziemy mieli zapasową dętkę i narzędzia, jak nie będziemy umieli tego zrobić? Zapewniam, że nie jest to wcale trudne, każdy może się tego nauczyć.

Potem zostaje tylko cieszenie się przygodą ze świadomością w głowie, że jest się odpowiednio przygotowanym na różne sytuacje, jakie mogą nas spotkać w trasie.



2 komentarze:

  1. Cenne informacje, dobrze skorzystać z czyjegoś doświadczenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Korzystacie też z takiej propozycji, jak plecak wodoszczelny na kajak ? Oczywiście taki plecak jest dedykowany na kajak, ale wydaje mi się, że na wycieczki rowerowe również może być to świetna opcja, więc zastanawiam się nad wygodą takiego rozwiązania. Szukam czegoś, co w odpowiedni sposób zabezpieczy moje rzeczy np. przed deszczem.

    OdpowiedzUsuń