Już od jakiegoś czasu zwracam zawsze uwagę podczas sowich wędrówek na rzeczach, przestrzeni, które choć zazwyczaj nie opisane w przewodnikach, stanowią tak naprawdę kwintesencję obrazującą w sposób pełny dane miejsca, opisują prawdziwie ich wizerunek. Zawracam uwagę na detale, zachodzę w miejsca gdzie nie ma turystów, podchodzę bliżej do rzeczy i obiektów. I to jest niesamowite, ile można przez to odkryć, ile zobaczyć ciekawych rzeczy, które w tłoku turystycznych atrakcji zwyczajne uszłyby naszej uwadze. Polecam zrobić taką ekskursję po swojej miejscowości, zobaczycie ile odkryjecie nowego w wydawałoby się dobrze Wam znanych miejscach. Jeśli chodzi o Lwów, to jest to po prostu studnia bez dna… Ograniczony czasowo do tylko 4 dni musiałem iść na jakieś kompromisy w kwestii, co zobaczę i co poznam. Niemniej jednak i tak udało mi się doświadczyć tyle klimatu, jakim mógłbym się dzielić z Wami jeszcze przez długi okres czasu. Trochę z tego wszystkiego udało mi się uwiecznić, dziś zamieszczam trochę zdjęć z tej wędrówki śladami zwyczajnych niezwykłości wpisanymi w krajobraz miasta. Oczywiście to tylko mała porcja, bo nie w ilości jest moc, a w możliwości ukazania pewnego stanu i klimatu. Stare klatki schodowe, zaułki, detale ulic, budynków, wnętrz. I co lepsze, w tym mieście naprawdę nie trzeba szukać takich miejsc czy rzeczy, one same się pchają pod obiektyw. Dla fotografów ulicy Lwów to istny raj.
Zobaczcie i oceńcie sami :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz