🗻Tatrzańskie wędrówki dzień 5 - Dolina Roztoki, Dolina Pięciu Stawów, Morskie Oko, Czarny Staw pod Rysami

Piątego dnia wędrówki zdecydowałem się wybrać w najbardziej chyba znane miejsca Tatr Wysokich. Z Zakopanego do Palenicy Białczańskiej dojechałem najwcześniejszym autobusem jaki był, niestety we wrześniu pierwszy odjeżdża dopiero o 7:40. Dlatego wyruszyłem przed 9:00, kiedy powinienem już być przynajmniej przy Morskim Oku, aby móc zdecydować się na jakiś ambitniejszy szlak. Jednak nie ma tego złego, zaplanowałem sobie dzień tak, aby wykorzystać czas do wieczora jak najbardziej się da z tym co mam. Początek trasy wiódł chyba znaną wszystkim asfaltówką pod schronisko nad Morskim Okiem. Po przebyciu 1/3 tej drogi odbijam z niej i wchodzę zaraz za Wodogrzmotoami Mickiewicza na zielony szlak który wiedzie wzdłuż Potoku Roztoka. Kamienista droga wznosi się stosunkowo łagodnie i w zasadzie w dużej części idzie się po płaskim. Przez 2/3 szlaku idę przez piękny stary las. Przechodzę wpierw przez most na potoku (1166 m n.p.m) a dalej przez strumyk Dobra Woda i równienkę Dudniąca Ziem. Z niej otwiera się pierwszy widok na Tatry Wysokie m.in. urwisko Orlej Perci. Przechodzę przez polanę Nowa Roztoka (1290 - 1310 m) oraz po dwóch mostach na potoku i pnę się ostro w górę. W pewnym momencie kończy się linia lasu, zaznaczona przez lawiny jak od linijki. Z lewej strony spostrzegam trójkątną ścianę Świstówki (1763 m). Krajobraz robi się z minuty na minutę coraz bardziej majestatyczny. Roztoka płynie teraz przez piętro kosodrzewiny i spada wieloma kaskadami. Dochodzę do skrzyżowania szlaków, ja podążam dalej tym koloru zielonego w kierunku Litworowego Żlebu. Dalej mijam Bacową Wantę w formie płaskiego głazu. Przede mną rozpościera się zapierający dech widok na skalisty żleb na Krzyżnym, po prawej natomiast na podciętą urwiskami Dolinkę Buczynową z której spada nieduży wodospad Siklawica Buczynowska. W końcu dochodzę pod największy wodospad Tatr Wielką Siklawę (70 m), przy którym chyba każdy turysta tatrzański ma zdjęcie. Widok za każdym razem zachwyca. Idzie się jak do tej pory wybornie, łatwe podejścia, ładne widoki, ludzi umiarkowanie dużo, ale nie na tyle, aby zohydzić klimat wędrówki. Obchodzę wodospad z lewej strony po dużych kamieniach i głazach wspinając się na krawędź Doliny Pięciu Stawów. Po wejściu po krótkim podejściu dochodzę do Małego Stawu, gdzie znajduje się rozgałęzienie szlaków. Pogoda fantastyczna i widoki arcy smaczne. Za niebieskimi szlakami docieram do schroniska położonego nad brzegiem Przedniego Stawu. Tu chwila na posilenie się i na podziwianie górskich krajobrazów. 20 minut później idę już dalej niebieskim szlakiem w kierunku Morskiego Oka. Idzie się wygodnie w górę po kamiennych stopniach wśród kosodrzewiny. W kilku momentach nudę urozmaica mi przechodzenie po olbrzymich granitowych głazach zasypujących kotliny. Podejście jest coraz bardziej strome, idę teraz w kierunku Kopy (ok.1855 m) przechodząc obok Świstówki (1763 m). Czym wspinam się wyżej, za każdym odwróceniem się za siebie oglądam w dole fantastyczną panoramę na Dolinę Pięciu Stawu. Z każdym metrem w górę widok robi się coraz bardziej rozległy. Przechodzę grzbietem Kopy i schodzę już w kocioł polodowcowy Doliny Świstówki (1706 m), stąd znowu do góry przez grzbiet Opalonego do równi zwanej Wolarnią. Z równi rozpościera się kolejny majestatyczny widok na dolinę Morskiego Oka, gra światła, zacieniony kocioł, istna magia. Schodzę dalej, droga jest stosunkowo łatwa, jednak bardzo kamienista i stroma oraz oczywiście śliska, raz upadam na tyłek i raz przez nieuwagę niebezpiecznie ślizgam się stopą i tylko dzięki podparciu kijkiem nie skręcam kostki, największy impet idzie w kijek, na szczęście tylko naciągnąłem ścięgna, mogę iść dalej, jednak zdecydowanie zwalniam - aby nie kusić więcej losu. Dochodzę do owianego złą sławą Głębokiego Żlebu zwanego Żlebem Żandarmerii. Nie ma na nim ubezpieczeń, skała jest zbyt krucha, trzeba go przejść w poprzek, co się jednak okazuje nie jest ani trudne, ani straszne. Mówiąc szczerze, kiedy przeszedłem ten żleb nawet nie wiedziałem, że to było te utrudnienie, ciągle czekałem, kiedy to będzie a się okazało, że już go dawno przeszedłem. Ok. skała była mokra, żleb długi, ale nie jakoś strasznie szeroki ani całkiem pionowy. Zdjęcia i komentarze ludzi prawie zawsze wyolbrzymiają różne przeszkody, mijałem zdecydowanie większe, które z kolei nie były w ogóle nigdzie opisane, ale może to kwestia indywidualna, co dla kogo jest trudne. Został mi stromy odcinek zejścia przez las aż do drogi prowadzącej pod Morskie Oko. Po 5 minutach idąc nią docieram pod chyba najbardziej znane schronisko w Polsce. Pod nim zastaję oczywiście dzikie tłumy, jest około godziny 14:00. Tu myślę, co dalej, trochę mam już km za sobą, do Palenicy 8 km, zajmie mi to ok. 2 h, pogoda piękna, postanawiam więc mimo zmęczenia podejść jeszcze pod Czarny Staw pod Rysami, może tam będzie mniej gwarnie i w spokoju zjem prowiant. Rusza więc wzdłuż brzegu Morskiego czerwonym szlakiem na Rysy i po ok. 20 minutach zaczynam stromą wspinaczkę nad Czarny Staw (1583 m), zmęczenie daje mi już w kość, podejście robi się trudne, muszę co 10 -15 kroków przystanąć na dwa oddechy, trochę boli też mnie stopa, którą wcześniej naciągnąłem, prę jednak do góry. Choć zajęło mi to dłużej niż wskazywał znak, to w końcu docieram do celu. Tu zdecydowanie luźniej, siadam na jednym z głazów, wyciągam żarcie i posilając się podziwiam krajobraz Morskiego Oka w dole. Po 0,5 h odpoczynku czas w dół, schodzę tą samą drogą aż do Morskiego Oka. Przy schronisku łyk wody i dalej ostatnie 8 km asfaltówką do Palenicy, droga ta ciągnęła się w nieskończoność. Kiedy dotarłem na parking było po godzinie 18:00. Tego dnia zrobiłem 24 km i że był to już 5 dzień, zmęczenie nie powiem trochę już czułem i wiedziałem, że w kolejny dzień muszę trochę zluzować bo się zajadę, ale o tym co było szóstego dnia następnym razem.
























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz