🗻 Tatrzańskie wędrówki - dzień 1 Wielki Kopieniec i Nosal
Pierwszy dzień górskiej przygody potraktowałem jako słodki i przyjemny wstęp, pewnego rodzaju pierwsze rozpoznanie i aklimatyzację przed większym wysiłkiem. Była to również weryfikacja stanu szlaków, swojego sprzętu i swoich możliwości. Niewinne z pozoru ok. 8 km, ale przez śliskość skał, błoto po ostatnich mocnych opadach dały mi w kość. Uważać trzeba było na dosłownie każdy krok, zwłaszcza przy zejściach. Dobrze, że zdecydowałem się zabrać kije, okazały się wręcz niezbędne i zdecydowanie pomagały zachować równowagę i odciążać nogi. Tak w ogóle, dziś miał być jeszcze bierny relax, prognozy zwiastowały silne opady a nawet burze i silny wiatr, ale nawet te najdokładniejsze się też tym razem pomyliły. Dzień w zasadzie przez większość wędrówki był słoneczny, a temperatura iście letnia. Jak za oknem zobaczyłem rano przebłyski słońca ogarnąłem się w 30 min i w drogę. Niewinna trasa na mapce, a trochę potu wylałem. Wystartowałem z Cyrhli zielonym szlakiem w kierunku Polany Polaniec a z niej na szczyt Wielki Kopieniec (1328 m n.p.m.) i dalej tym samym szlakiem w dół aż do Polany Olczyska. Tu chwila odpoczynku i uzupełnienie braków energetycznych. Odbiłem stąd na żółty szlak, który doprowadził mnie na Nosalową Przełęcz (1103 m n.p.m.). Z przełęczy został mi krótki odcinek zielonego szlaku na szczyt Nosala (1206 m n.p.m.). Tu dłuższa chwila na napawanie się widokami, a było co podziwiać, niemal całe Tatry w zasięgu wzroku a w dole całe Zakopane. Zejście do Kuźnic było dość wymagające. Strome, kamieniste i bardzo śliskie. Po drodze wdrapałem się na kilka skałek, które co raz wyrastały przy ścieżce szlaku. Był to najbardziej malowniczy odcinek szlaku - mega widoki. Zdziwił mnie dziś stosunkowo mały ruch na szlakach, mimo niedzieli i niemal idealnej pogody. Oczywiście znów zadziwiała mnie ułańska fantazja naszych rodaków. Wchodzenie w "adidaskach", wciąganie po tej mokrej skale dzieci w nosidełkach, wyruszanie na górę grubo popołudniu, brak jakiegokolwiek ekwipunku ze sobą, ale kto Polakowi zabroni. Zagięła mnie już całkiem grupa młodych, która poprosiła mnie o radę w którym kierunku mają iść. Nie mieli mapy, a w smartfonach nie ma tu neta - jak określili. Chcieli iść na kolejkę na Kasprowy, tylko że poszli tym szlakiem w odwrotną stronę. Znaków ponoć nie widzieli. W bliskości szczytów oczywiście śmiecie. Chusteczki po sraniu, torebki itp. - standard.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz