Najzwyczajniejszy palnik zwany palnikiem spirytusowym. Prosty wynalazek stary jak świat, a przy tym funkcjonalny i niezwykle ekonomiczny w użytkowaniu. Postanowiłem podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami, co do tego sprzętu i wyjaśnić dlaczego uzupełniłem o niego swój arsenał kuchenny.
Trzeba powiedzieć, że nie ma idealnego rozwiązania na każdego rodzaju wypad. To, co sprawdza się znakomicie w jednych warunkach w drugich w ogóle nie zdaje egzaminu. Jeśli wędruję w górach, lub na długich dystansach, to liczy się dla mnie waga, wielkość, prostota obsługi, mała potencjalna awaryjność, niezawodność, wydajność. Jeśli wybieram się np. do lasu na weekendowy relaks i kiedy nie mam w planie pokonywania długich dystansów, a chcę np. sobie "popichcić", to zabieram np. kuchenkę na drewno lub większy palnik gazowy. Oczywiście na upartego mogę przecież palić też ogniska, ale nie zawsze można, a zwłaszcza w ostatnich latach przez suszę jest to zbyt ryzykowne. W moim arsenale brakowało mi jakiegoś małego, sprytnego palnika na krótkie wypady, który byłby tani w eksploatacji. Kiedy potrzebuję tylko zagotować sobie latem kubek wody na herbatę, lub podgrzać gotowe danie, zużywanie drogiego kartusza z gazem jest bez sensu. Chyba, że używasz go raz na miesiąc lub masz dużo pieniędzy. Palnik spirytusowy jest dla mnie pod kątem takiego użytkowania idealnym rozwiązaniem.
Sam palnik, to prosta konstrukcja. Składa się z niewielkiej metalowej puszki zakręcanej metalowyn wiekiem, do której wlewa się paliwo. Do niej mamy w komplecie metalową podstawkę w którą wkłada się palnik i na którą stawia się naczynie. Mój palnik ma w komplecie jeszcze dodatkowe wieczko, które służy do gaszenia płomienia i jego ewentualnej regulacji oraz pokrowiec.
Jej zasada działania jest tak samo prosta, jak jej budowa. Puszka ma podwójne ścianki, pomiędzy którymi gromadzi się gaz w wyniku podgrzania paliwa w środku. Ten uchodzi u góry mały dziurkami i pali się jak każdy gaz niebieskim płomieniem, ale oczywiście pod mniejszym ciśnieniem niż np. gaz z kartusza.
Aby użyć kuchenki wystarczy nalać do puszki trochę alkoholu, zapalić i poczekać kilka minut aż palnik się rozgrzeje i z dziurek zacznie ulatniać się gaz, który zapłonie niebieskim płomieniem. Kiedy to się stanie, stawiamy naczynie nad ogniem i gotujemy. Rozgrzanie palnika może trwać różną ilość czasu. Kiedy mamy lato i jest bezwietrznie a do tego mamy dobre kaloryczne paliwo, to trwa to 2-3 minuty. Jeśli warunki i paliwo są gorsze, czas ten się wydłuża. Palnik po rozpaleniu będzie palił się oczywiście aż do wyczerpania paliwa. Jego moc można regulować dodatkowym wieczkiem, ale szczerze moc palnika jest tak niewielka, że moim zdaniem nie ma to sensu, zwłaszcza jeśli nie gotujesz lub nie smażysz.
ZALETY:
- Tania eksploatacja. Litr dobrego paliwa kosztuje około 15 zł (za dwa najtańsze kartusze 500 gramowe zapłacić trzeba ok. 40-60 zł. Jeśli chcemy używać małych kartuszy ich cena jest taka sama lub nawet większa a starczają oczywiście na krócej).
- Bezawaryjność. Tutaj nie ma co się zepsuć, nic tu nie trzeba wymieniać, jedyne co się może stać to możesz zgubić / połamać podstawkę na garnek, ale możesz ją zastąpić jakąś puszką lub kawałkiem innej wygiętej blachy.
- Mała waga i wymiary. Palnik jest mały i lekki. Przenosząc w nim paliwo na akurat jedno-dwa gotowania (np. na wieczór i rano), odpada nam dodatkowo gabaryt pojemnika na paliwo.
- Łatwy zakup paliwa. Spirytus, denaturat, biopaliwo kupisz w zasadzie wszędzie.
- Brak kopcenia naczyń - jeśli stosujemy czysty alkohol.
- Cena. Jego koszt w zależności od modelu i sklepu to od 30 do 70 zł. Jeśli go nie zgubimy to jest to jednorazowy wydatek na całe życie.
WADY:
- Stosunkowo mała wydajność. Do zagotowania wody, do podgrzania puszki z jedzeniem jest wystarczająca. Jeśli jednak chcesz na nim gotować i liczy się dla Ciebie czas, to to nie będzie dobre rozwiązanie.
- Nie bardzo nadaje się do używania w zimie (kiedy mieliśmy w Polsce prawdziwą zimę?). Przy minusowych temperaturach rozgrzanie palnika może być kłopotliwe a wręcz czasami niemożliwe.
- Przewożąc paliwo istnieje zawsze ryzyko, że może nam się gdzieś wylać w plecaku lub sakwie a byłaby to z pewnością niemiła niespodzianka.
- Mimo szczelności puszki, to niezależnie czy paliwo będzie w palniku czy poza nim, zawsze będziemy czuć jego delikatny aromat.
- Palnik dosyć wolno stygnie.
PORADY
- Warto używać dobrego czystego paliwa, polecam biopaliwo do kominków.
- Jeśli przewozicie paliwo w palniku to mimo, że zakrętka posiada gumową uszczelkę, to ulokujcie go w bagażu pionowo i stabilnie.
- Jeśli jest zimno, palnik aby się szybciej nagrzał nie należy stawiać bezpośrednio na ziemi. Lepsza będzie ławka, pieniek, kawałek drewna itp.
- Zalany do pełna zbiornik (nie pod korek) wystarcza do zagotowania ok. 1-1,5 l wody (przy temperaturze pow. 15 stopni Celsjusza i w zacisznym miejscu osłoniętym od wiatru).
- Kiedy mocno wieje, podstawek można ustawić odwrotnie, wtedy ramiona tworzą osłonę płomienia, spada jednak trochę jego moc przez mniejszy dostęp tlenu.
- Standardowy podstawek może być za szeroki na mały kubek, jego standardowe ustawienie może być niemożliwe. Możemy podstawek obrócić do góry nogami, wtedy na górze spokojnie stanie mniejsze naczynie.
- Na naczyniu może powstać delikatny osad, warto przetrzeć spód chusteczką, aby nie pobrudzić sobie ekwipunku.
- Przyśpieszymy gotowanie wody, tak samo jak w przypadku każdego innego rozwiązania przykrywając naczynie pokrywką.
- Płomień gasi się przez odcięcie dopływu tlenu, jeśli nie masz dodatkowego wieczka, przykryj palnik na sekundę np. metalowym kubkiem. Nie dmuchaj w płomień, to nic nie da!
- Nie gaś płomienia wiekiem z uszczelką, która może się stopić pod wpływem temperatury i nakrętka przez to będzie nieszczelna.
- Nie dotykaj palnika ani podstawka gołymi rękoma, rozgrzane są do wysokich temperatur.
- Palnik stygnie w letniej temperaturze ok. 20-25 min.
Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńProsta i funkcjonalna :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń