🚲 Ziemia brzeska – pierwszy biwak


   Pierwszego dnia pobytu na Białorusi udało mi się przejechać blisko 110 km. Miejsca na biwak przyszło mi szukać zaraz za miejscowością Wołczyn. Na zegarku była godz. 19:00, w zasadzie wszystko co trzeba już miałem, wystarczyło znaleźć sobie miejscówkę na zrobienie namiotu. Pierwszym obiecującym miejscem była dolina rzeki Pulwa – prawy dopływ Bugu. Malowniczo płynąca przez okolicę, pełna zagajników. Zaraz za wsią i mostem prowadziła ścieżka nad rzekę, miejsce niemal idealne na rozbicie namiotu. Problem był taki, że tak urokliwe miejsce w gorący wieczór było miejscem odpoczynku mieszkańców, którzy zażywali tu kąpieli i zabaw, głównie dzieciaków. Nie chciałem wchodzić z buciorami w ich codzienność i wzbudzać zanadto zainteresowanie swoją osobą, które nie musi, ale może ściągnąć na siebie kłopoty, typu milicja itd. A po co mi się tłumaczyć, wyjaśniać, co ja tu robię itd.? Nie dało się tu niestety zanocować będąc niezauważonym. Ruszyłem dalej, na mapie wypatrzyłem lasek, przez który przebiegała właśnie moja droga. To miejsce jednak mi się nie spodobało od razu, gęsty młody las, trawa po pas, nierówny grunt przeorany pługiem, a do tego jakaś przebiegająca linia gazowa z bazami co kilkaset metrów. Nie, zdecydowanie nie dla mnie. Jadąc dalej wyjechałem na piękny otwarty krajobraz pełen pól i łąk, a po lewej ok. 1,5-2 km od ich skraju pas lasu. Postanowiłem spróbować, ruszyłem gruntową drogą w lewo w jego kierunku w to totalne odludzie. Dojechanie tam zajęło mi ok. 15-20 min. Było jednak warto, wspaniała miejscówka na skraju iglastego lasu, wspaniała osłona od wiatru, rannego słońca, oraz widoczności z daleka. Muszę dodać również, co było nie do przecenienia i równie ważną dla mnie rzeczą, miejscówka była niezwykle widokowa, miałem więc wszystko to, co chciałem. Zdążyłem założyć obóz, umyć się i przy pięknym zachodzie słońca zjeść obiado/kolację popijając białoruskim piwem oraz słuchając polskiego radia. Los się do mnie uśmiechnął.

Czasem, jeśli jest taka możliwość, warto poszukać takiej miejscówki, która nas po prostu do siebie przekonuje, a ta z miejsca mnie do siebie przekonała. Noc była spokojna, ciepła i pozwoliła zregenerować wspaniale siły. Rano namiot suchutki, piękny świt i śpiew ptaków, ruszyłem w dalszą drogę z dużym bananem na twarzy.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz