🔦 Trudna sztuka łapania dzikiej przyrody. Nowy sprzęt

Takie zdjęcie przyrody, można zrobić każdym aparatem

   Od kiedy zacząłem wędrówki na łonie natury, automatycznie zacząłem uwieczniać przyrodę okiem swojego aparatu, był to dla mnie naturalny odruch. Może przyrodę, to za dużo powiedziane, bo aby uwieczniać świadomie przyrodę trzeba mieć o niej jakąś wiedzę, teoretyczną, ale i praktyczną, a takiej na początku swoich wędrówek zdecydowanie jeszcze brakowało. Dlatego rejestrowałem głównie krajobrazy. Potem dochodziły pierwsze zdjęcia elementów tej przyrody, zbliżenia. Szedłem w konkretne miejsce, aby uwiecznić, to co wiedziałem, że tam będzie, lub było tego duże prawdopodobieństwo. Kiedy potrafiłem już rozróżnić np. typy lasów, co mogę w danym siedlisku spotkać, jaka pora dnia będzie odpowiednia itd. samoistnie każde kolejne zdjęcie było w moim odczuciu coraz bardziej wynikiem mojej pracy, a nie już tylko przypadku. Jednak, ogrom świata przyrody, który poznaję z perspektywy amatora - podglądacza sprawia, że i tak wciąż przewaga moich kadrów to czysty przypadek i szczęście. Dlatego prócz wiedzy i doświadczenia, muszę mieć zawsze taki sprzęt, który zapewni mi możliwość uchwycenia piękna przyrody w niemal każdej zastanej sytuacji i chwili dnia.


Liczna sarnia rodzina, niestety tu objawiają się ograniczenia mojego podstawowego aparatu - brak wystarczającego zbliżenia

Mój obecny aparat zapewnia mi w turystce w zasadzie większość moich potrzeb, to jednak nie ma rzeczy jak wiemy na tyle uniwersalnych, żeby coś było do wszystkiego. Do fotografowania krajobrazów, przyrody w skali mikro, czy ogólnie świata roślin mam wystarczające zabezpieczenie techniczne, to już w przypadku chęci uwieczniania świata fauny pojawiają się znaczne ograniczenia. Chcąc sfotografować jakiegoś zwierzaka, musiałem często obejść się smakiem i to nie raz czy dwa niestety.

Stado dzikich żubrów w Puszczy Białowieskiej, niestety znów zabrakło możliwości zbliżenia kadru...

Choć udało mi się czasem coś zarejestrować, to jednak ograniczenia aparatu sprawiały, że musiałem iść zawsze na jakiś kompromis a efekt końcowy był często daleki od moich oczekiwań. Chcąc uwiecznić dziką sarnę, dzikiego jelenia czy łosia, trzeba mieć wystarczającą możliwość zbliżenia kadru. Nie da się podejść do dzikiego zwierza i pstryknąć mu po prostu zdjęcie. Zanim o tym pomyślisz już zniknie Ci z kadru. Wiele z tych niezwykłych spotkań z różnymi zwierzętami zostało tylko w mojej pamięci, nie udało mi się ich niestety uchwycić aparatem lub nie w taki sposób jaki bym chciał. Oczywiście nie jestem typem profesjonalnego fotografa przyrody, który buduje czatownie, zaczaja się na kilka godzin na jakieś zwierzę, poluje na nie z zasiadki tygodniami czy nawet miesiącami, jednak mimo wszystko dużo fajnych kadrów przeszło mi koło nosa.

Tego spotkania z młodą łanią długo nie zapomnę, patrzyła dobrą minutę w moją stronę, po czym spokojnie odeszła. Zabrakło znów zbliżenia!

Chcąc mieć w końcu większe szanse na uwiecznienie tego, co spotykam na szlakach, zacząłem myśleć o kupnie dodatkowego sprzętu. Po dość długim poszukiwaniu w końcu udało mi się znaleźć model aparatu, który byłby niezbyt drogi i zadowalający, co do jakości rejestrowanych klatek. Padło na dość popularny wśród amatorów fotografii przyrodniczej już nie tak nowy model Panasonic Lumix FZ200, którego głównym atutem jest obiektyw Leica 25-600 mm (przybliżenie x24 ) o stałej jasności 2.8 w całym zakresie. Jego minusem jest niestety mała matryca, która sprawdza się dobrze tylko przy dobrym lub zadowalającym świetle. Nie jest też tak plastyczna, jak w moim Fuji. Panasonic nadrabia ograniczenia matrycy przez niespotykaną w tego typie aparatów wspomnianą jasność szkła w całym zakresie zoomu, przez co można np. używać małych wartości ISO. W dzień, nawet pochmurny czy kiedy zapada zmierzch, ISO nie podnosi się zazwyczaj nigdy powyżej 400 w automacie, a jest to w moim odczuciu górna granica tego parametru, kiedy szum z matrycy nie psuje jeszcze zdjęć.

Panasonic Lumix DMC - FZ200

Oczywiście klasa tego aparatu nawet nie zbliża się do profesjonalnych lustrzanek z teleobiektywami, jednak nie jest to dla mnie ważne. Sprzęt za kilkadziesiąt tys. zł jest na razie poza moim zasięgiem, a i nie zajmuję się tym zawodowo, więc i jestem gotowy na pewne kompromisy. Plusem Panasonica dla moich wędrówek jest również to, że aparat jest naprawdę mały i stosunkowo lekki, a ma jednak naprawdę spore możliwości w zakresie przybliżania kadrów, a do tego ma mi głównie służyć. Choć jak zacząłem go poznawać, odkrywam, że przy odpowiednim dobraniu poszczególnych parametrów, aparat jest bardzo wszechstronny. Wciąż poznaje jego funkcje i oswajam z jego możliwościami w realnej pracy w terenie. Teraz mam nadzieję, że mój zestaw aparatów zapewni mi większe pole możliwości w uwiecznianiu otaczającej mnie fauny i flory na każdej wędrówce. Obiecuję wkrótce zademonstrować efekty :)

2 komentarze: