Puszcza Białowieska zimową porą
Dobrze jest wejść w nowy rok mocnym krokiem, który da bodziec do dalszego działania przez kolejne 364 dni. Rok temu uświadomiłem sobie, że jeśli chcę zacząć naprawdę coś nowego, muszę być tam, gdzie spotkam niczym nie zmąconą prawdę i czystą pozytywną energię. A co jest bardziej prawdziwe i naładowaną dobrą energią niż natura? Ubiegłoroczne powitanie roku w totalnej głuszy Puszczy Białowieskiej pozwoliło mi na duchowe zatrzymanie, pomyślenie i uświadomienie, że nasze życie, aby było naprawdę naszym życiem, trzeba w końcu nauczyć się przestrajać swoje myślenie na fale, które są nadawane w nas samych. W życiu niestety za często słuchamy innych, a za mało wsłuchujemy się w samych siebie. Życie zmusza nas do ciągłego dostrajania się do fal narzucanych przez innych ludzi i system w jakim się znajdujemy. Żyjemy w przekonaniu, że tak już jest, bo tak widocznie musi być i wszyscy zdroworozsądkowi ludzie o tym przecież wiedzą. Większość zawsze ma rację, nawet jak jej w rzeczywistości nie ma. Żyjąc w kapsule komfortu i bezpieczeństwa musimy przytakiwać głowami i płacić za to praniem naszych głów z indywidualności i marzeń. Zamknięty krąg fałszywych emocji pompowanych przez konsumpcyjne życie dostarcza prąd do ekranu, który automatycznie wyświetla napis na naszym czole "szczęśliwy". Po jakimś czasie mimo, że napis wciąż się pali, to targa nami uczucie, że coś jest nie tak, dochodzą nas wątpliwości, że to jest nieprawdziwe, a przynajmniej nieco zafałszowane. Godzimy się jednak na to, akceptujemy. Cenimy bowiem stabilność i wygodę, po co to zmieniać? Może większe zarobki, nowe auto, nowy dom, nowe meble, egzotyczna wycieczka a może nowa żona czy mąż sprawią, że w końcu odnajdziemy spokój i będziemy naprawdę szczęśliwi? i tak szukamy i szukamy do końca naszego życia. Niestety w miejskich dżunglach zatraciliśmy kompletnie instynkt samostanowienia i nawyku wychodzenia czasem z niej. Z każdą dekadą do przodu coraz bardziej oddalamy się od natury, tracąc świadomość, że to ona jest siłą, która w jakimś stopniu kieruje tak naprawdę naszym życiem. Uciekanie od naszego pochodzenia skutkuje coraz większą frustracją. Nie umiemy uciec od stresu, nie umiemy się skupić, nie umiemy znaleźć sensu w wielu naszych działaniach, odnaleźć się w otaczającym nas świecie i wśród coraz bardziej poronionych reguł, jakimi sami się okręcamy z coraz większą sadomasochistyczną satysfakcją. Karuzela kręci się dalej i siedzimy w niej mocno osadzeni, mimo że jej obroty są coraz większe. Są dwie opcje, albo kręcimy się aż do porzygania i w końcu zgonu, albo wyskakujemy z niej, potrafimy w ogóle to zrobić i próbujemy od początku. Zatrzymujemy się i zaczynamy dopuszczać do głosu samego siebie. Idealnym katalizatorem do uruchomienia tego procesu jest obcowanie z przyrodą i jej prawami, które przecież już dawno temu zostały zapisane w naszych genach. Zaczynamy częściej obcować z naturą, poznajemy ją, doświadczamy, uczymy się z niej. Po jakimś czasie uświadamiamy sobie, że nasze życie nabiera zupełnie innego wymiaru. Problemy albo znikają, albo przestają stanowić barierę nie do pokonania. Nasz umysł staje się otwarty i sprawny jak nigdy dotąd. I nie, nie myśl sobie że to jakieś brednie i naiwne pseudofilozoficzne teorie. W najbardziej rozwiniętych kulturach, udowodniono naukowo już dawno temu, jak niebagatelny wpływ na życie człowieka i jego jakość, ma kontakt z naturą, jedyne co trzeba, aby się o tym przekonać samemu, to zacząć regularnie z nią obcować. Tylko kto w to wierzy tak naprawdę? Wierzysz w to ?. Ja uwierzyłem dopiero jak sam tego doświadczam, kiedy moje życie nabrało zupełnie innej wartości i miary. Dlatego tak ważne dla mnie stało się rozpoczynanie nowego roku właśnie w kontakcie z przyrodą, wiem bowiem, jak mocno ta chwila może naładować akumulatory na cały rok. Nie wierzycie? Spróbujcie kiedyś sami. I nie musi to być 31 grudnia. Każdy dzień jest dobry do rozpoczęcie dobrej zmiany w naszym życiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz