👣 Leśny zimowy biwak
Nigdy nie wymyślam sobie noworocznych postanowień . Wolę wyznaczać sobie cele, a bardziej zarys planu, który staram się wdrażać w ciągu roku. Szczególnie tyczy się to jednej z moich pasji, którą jest wędrowanie. W planie tym nakreśliłem sobie - oczywiście w głowie, że fajnie by było zrealizować pierwszy zimowy biwak. Kiedy, wiec tylko nadarzyła się okazja ku temu, ruszyłem na spotkanie z nową przygodą. Dlaczego zimowy biwak? Powód był prosty, chęć zdobycia nowych doświadczeń i umiejętności w terenie oraz malutki sprawdzian siebie. Warunki do realizacji tego planu były nad wyraz przyjazne. Po pierwsze był ze mną mój brat, który w biwakowaniu zimowym miał już doświadczenie. Po drugie, pogoda była, jak na zimę bardzo łaskawa. Temperatura w dzień powyżej zera, w nocy zaledwie lekki przymrozek. Kropiło w czasie całego pobytu w lesie tylko przez dwie krótkie chwile. W zasadzie więc warunki idealne na pierwszy zimowy biwak.
Biwak w założeniu miał być klasyczny. Ognisko, spanie pod wojskową pałatką, lampy naftowe, prace siekierą i piłą. Relaks, ale jednocześnie okazja do małego treningu umiejętności w rozpalaniu ognia, pracy narzędziami, ogarnianiu typowych zajęć obozowych a dodatkowo przy okazji test zabranego ze sobą sprzętu.
Noc była naprawdę komfortowa i teraz wiem, że przy tych warunkach, co miałem nie jest to naprawdę nic niezwykłego biwakować w ten sposób. Odpowiednie zabezpieczenie termiczne, przygotowanie się z głową zapewniło spokojne zrealizowanie planu bez cienia dramaturgii. Muszę przyznać, że nie raz bardziej zimno było mi na biwakach wczesną wiosną czy jesienią.
Podsumowując, sporo relaksu, trochę treningu i sprawdzianu siebie. Fajny wieczór przy ognisku i piękny leśny poranek następnego dnia. Całościowa wspaniała leśna mikroprzygoda. Choć pierwszy cel w tym roku był skromny, to mimo wszystko cieszę się, że udało mi się go zrealizować.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz