Udało się zrealizować dziś małe zaległe cele. Otóż dotarłem w końcu pieszo do ujść dwóch kolejnych rzeczek płynących w mojej okolicy. Pierwsza rzeczka to Lutnia uchodząca do rzeki Zielawy oraz drugie ujście Zielawy do rzeki Krzna. Chciałem podejść dokładnie pod same punkty ujściowe i mimo, że przewidywałem problemy w postaci przeszkód terenowych - głównie podmokłego terenu, cele udało się osiągnąć w pełni bez szczególnego wysiłku. Dochodząc do ujścia Lutni płynącej leniwie wśród ogromnej łąki okolonej lasem i choć uregulowanej, można było napawać oko geometrycznymi kształtami krajobrazu. Z ujścia skorzystały w momencie, jak byłem dzikie kaczki, które spokojnie wpłynęły sobie na większe koryto rzeki Zielawy.
Chęć dotarcia do ujścia rzeki Zielawy, zmusiła mnie do przebijania się przez szuwary, choć wydeptane ścieżki przez ludzi i zwierzynę okazały się przy tym bardzo pomocne. Samo ujście Zielawy ładnie kontrastowało z urodą brzegów większej Krzny z charakterystycznymi pojedynczymi drzewami. Na brzegach rzeczek pełno tropów zwierzyny kopytnej oraz niestety śmieci z pewnością zostawionych na brzegach przez wędkarzy. Kilka złapanych kadrów i trzeba było uciekać, wiatr wiejący tego dnia silnie na tej otartej przestrzeni wychładzał niemiłosiernie. W drodze powrotnej, jako bonus wędrówka fragmentem nieznanego mi lasu z perspektywy pieszych wędrówek w Nadleśnictwie Chotyłów. Tam pierwsze oznaki budzącego się życia, pierwsze pąki i wzmożony śpiew ptaków Na koniec małej mikroprzygody wspaniały zachód słońca a w oddali pierwszy w tym roku usłyszany klangor żurawi. Coraz więcej tych oznak zbliżającej się nieuchronnie wiosny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz