Na samym początku tej mini recenzji, warto powiedzieć, że książka, jak tytuł wskazuje, to gawęda, a nie literatura naukowa, czy pozycja pisana przez zawodowego autora książek przyrodniczych. Język Marcina nie jest ani wyszukany ani specjalnie stylistycznie piękny. Jednak siłą tej pozycji jest właśnie szczera opowieść, pełna emocji, opisów przeżyć ze zwierzętami, zarówno tych pięknych, jak i tych tragicznych.
Układ rozdziałów może wydać się trochę chaotyczny, każdy to też jakby inna opowieść, ale mi to zupełnie nie przeszkadzało. Książka to gawędy o "wilkach i innych zwierzętach", ale również mała autobiografia. Marcin opowiada pokrótce o swoich początkach zainteresowań przyrodą, jak ją podglądał i obserwował od najmłodszych lat. Opisany jest również wątek z jego życia, kiedy spełniał swoje rodzinne tradycje będąc myśliwym. Autor podaje argumenty dlaczego przestał nim być i dlaczego zamienił sztucer na kamerę. Poznamy również z lektury epizody z jego pracy, jako kamerzysta w różnych projektach filmów przyrodniczych.
Esencja tej książki, to jednak cała garść niesamowitych przygód ze zwierzętami w rolach głównych. Sercem ujmują historie, kiedy ratował m.in. potrącone przez samochody wilki, kiedy pomagał innym leśnym zwierzakom na przestrzeni lat.
Z gawęd dowiecie się m.in. o przygodzie filmowania susłów na lotnisku w Świdniku, przesympatycznym dziku "Krzywym Ryjku" i jego gangu, który zadomowił się u Marcina koło domu. Przeczytacie ponadto o spotkaniach z lisami, jeleniami, łosiami, borsukami i ostatnio najbardziej ukochanymi wilkami. Marcin podpowiada również czytelnikowi o technikach obserwacji dzikich zwierząt, mówi jak należy się zachowywać, aby móc je zobaczyć w naturalnym środowisku i sfilmować.
Książkę czyta się znakomicie, przeczytałem ją praktycznie za dwa razy, a banan z buzi nie schodził mi prawie przez całą lekturę. Przesympatyczny facet i przesympatyczne gawędy. Serdecznie polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz