🔦 Moja przygoda z fotografią analogową

 

   Wędruję przed siebie rozglądając się za ciekawymi kadrami. Kiedy jakiś element krajobrazu lub sceny, przedmiotu zaintryguje mnie przystaję. Rozpinam skórzaną kaburę aparatu i przykładam oko do jednego z dwóch wizjerów, który służy do kadrowania. Oceniam przez niewielką szybkę kadr. Jeśli uznaję, że warto go uwiecznić, odkładam na chwilę aparat.



Sięgam po wiszący na szyi światłomierz, celuję nim w kierunku sceny. Wskazówka podnosi się, odczytuję wartość i wprowadzam ją kręcąc odpowiednim kółkiem na nim, odczytuję wartość przysłon i odpowiadające im czasy. Wybieram jedną parę liczb i zapamiętuję, zamykam światłomierz i biorę z powrotem aparat do ręki. Wprowadzam na obiektywie wartość przysłony. Nakręcam mechanizm aparatu, ustawiam odpowiedni czas migawki i przykładam oko do wizjera dalmierza. Celuję w kadr i kręcę tak długo dźwigienką na obiektywie, aż dwa obrazy złączą się magicznie w jeden, wtedy wiem, że zdjęcie będzie ostre. Przekładam oko do drugiego wizjera, ruszam tak aparatem, aby skadrować dokładnie to co chcę, jeszcze jedno spojrzenie w dalmierz czy nic się nie przestawiło i powrót do okienka kadrowania. Kładę palec na spuście migawki, raz, dwa, trzy, naciskam i słyszę charakterystyczny dźwięk migawki. Zdjęcie zrobione. O tym czy wyszło, czy dobrze wyszło i czy warto było robić to zdjęcie dowiem się dopiero, jak skończę film i go wywołam. 


Tak robię zdjęcie jednym z moich aparatów analogowych. To doświadczenie, które ma w sobie coś więcej niż zwyczajny pstryk. Od dawna chciałem tego spróbować w najbardziej szlachetnej formie, pozbawionej ułatwień, udogodnień, chciałem poczuć fizycznie i mentalnie zjawisko robienia zdjęcia analogowego i w końcu spróbowałem i tak jak się spodziewałem, wsiąkłem w ten świat chyba na długo. 

Moje doświadczenia z aparatami analogowymi przypadały na schyłek epoki tej technologii, kiedy aparaty analogowe różniły się tylko tym od tych cyfrowych, że wkładało się do nich film, resztę robił za mnie aparat. Przeskok na aparaty cyfrowe, jaki nastąpił kiedy stały się bardziej dostępne stał się oczywistością i zachłyśniecie się tą technologią na długie lata było normalnym procesem, nie tylko w moim wydaniu. 


Po latach szczytu popularności fotografii cyfrowej, pojawiło się ciekawe zjawisko powrotu do wydawałoby odeszłej do lamusa fotografii analogowej. Dziś jest to już trend, aby nie powiedzieć moda. Każdy kto interesuje się fotografią prędzej czy później ugryzie ten temat. Dla mnie było to normalną koleją rzeczy, wiedziałem, że chcę tego spróbować, to była tylko kwestia czasu.


Dlaczego fotografia analogowa staje się znów coraz bardziej popularna? Nie wierzycie w to? wpiszcie w Google hasło "fotografia analogowa", zobaczycie ile wątków wam wyskoczy. Z fotografią analogową, jest podobnie jak z płytami winylowymi. Stały się czymś więcej niż nośnikiem muzyki. W dobie jakości dźwięku wysokiej rozdzielczości, ludzie kupują gramofony i słuchają archaicznych trzeszczących płyt. Mało tego, firmy produkujące płyty wznawiają działalność, powstają lub reaktywują się kolejne tłocznie. Szanujące się wytwórnie wydają również nowe wydania starych płyt, ale i nowości. Kupienie nowej płyty na winylu stało się już rodzajem trendu, stylu. Kupić je można już nawet w Biedrze. Dla mnie to niesamowite zjawisko świadomego anachronizmu technologicznego. 


Ten przykład znakomicie odnosi się tak samo do fotografii analogowej. I nie jest to na pewno kwestia chwilowej fanaberii bogatych ludzi, co się nudzą i chcą być oryginalni. Z mojej perspektywy jeśli chodzi o fotografię cyfrową przy wszystkich jej zaletach zaczęła mnie denerwować jej sterylność, perfekcyjność i brak obcowania z czymś na co mam wpływ w każdym etapie powstawania fotografii (w analogowej oprócz wywołania filmu samemu, ale i to kiedyś ogarnę). Brakowało mi elementu zaskoczenia, jakiejś niewiadomej, czegoś co nie zawsze układa się perfekcyjnie samo. I nie chodzi tu o fotografowanie w trybie manualnym, przecież aparaty cyfrowe nie są tego pozbawione. Cyfra po prostu dużo wybacza, nie uczy pokory do rzemiosła, nie zmusza tak do myślenia jak aparat analogowy. Wiem, że i tak cyfrowe zdjęcie prawie zawsze wyjdzie fajne, a jak nie całkiem, to poprawimy coś w Photoshopie czy innym programie i będzie super. Wynik sesji mam sekundę po zrobieniu każdego zdjęcia. To doprowadza do rutyny, powtarzalności, sterylności, której nie cierpię. 


Kiedy chcę użyć aparat do pracy, wybieram cyfrę - w tym przypadku te wady stają się zaletą. Kiedy chcę próbować wprowadzić w moje zdjęcia ducha, odrobinę sztuki, obcować z narzędziem, które ma w sobie klimat przeszłości wybieram aparat analogowy. Jestem stosunkowo na początku przygody z tą techniką i z każdą kolejną rolką filmu nabieram coraz to nowych przekonań. Może się starzeję, a może to kontratak do obecnych czasów, gdzie wszystko jest "instant", już, teraz, szybko, doskonałe, perfekcyjne. Wkurza mnie ten owczy pęd głupoty niezmiernie i chyba jak zauważam nie tylko mnie. 


Kiedy mogę w jakiś sposób się temu przeciwstawić, to robię to z nieukrywaną satysfakcją. Fotografia analogowa to świetny sposób na zatrzymanie i rozwijanie artystycznej percepcji oraz prawdziwego fotograficznego rzemiosła. Kiedy fotografuję analogiem zupełnie inaczej podchodzę do wybierania kadrów, dobierania tego co na nich się znajduje. Wiem, że mam do dyspozycji tylko 36 lub 24 klatki na filmie. Film trzeba kupić, trzeba wywołać, zeskanować lub zrobić odbitkę, to kosztuje. Nie pstrykasz 100 zdjęć, aby wybrać 3. Zmusza Cię to do koncentracji, ciągłego skupienia, a każdy udany kadr zrobiony analogiem dostarcza po 100-kroć większej satysfakcji niż 1000 zdjęć z aparatu cyfrowego. Tego po prostu trzeba doświadczyć osobiście, aby to zrozumieć. To zupełnie inny świat i warty choć spróbowania przez każdego kto pasjonuje się fotografią. Fotografia analogowa ma to coś, co nie podrobi żadna aplikacja z filtrami, zdjęcie analogowe ma po prostu oryginalny, nie do podrobienia charakter. Wśród opinii znawców np. analogowy film czarno - biały oferuje znacznie więcej możliwości przenoszenia obrazu niż matryca w aparacie cyfrowym. Matryce nie są wstanie przenieść tylu danych co film czarno - biały, nie jest to na dzień dzisiejsze możliwe technologicznie. Oczywiście, aby zauważyć tą różnicę na korzyść filmu, wszystkie elementy od kliszy do gotowej odbitki muszą być z najwyższej półki, wykonane na najwyższym poziomie przez zawodowców. To co mi się dodatkowo podoba w fotografii analogowej, to jest to, że nigdy nie wiesz jaki będzie efekt końcowy, że zależne jest to od wielu czynników.


Dla mnie istotne jest, aby aparaty analogowe były właśnie w 100 % analogowe, działające mechanicznie, niezależne od prądu, pozbawione automatyki. W mojej kolekcji aparatów dlatego takie są w większości. Aparaty wspomagane elektroniką nie są złe, są modele które są naprawdę ciekawe a na pewno przyjaźniejsze do obsługi dla początkujących, ale jak wspominałem, uciekam świadomie od automatyki, decydowania za mnie i uzależnienia od czynników jakim jest np. zasilenie, które jeśli się skończy ucegla aparat. Nie ma dla mnie sensu na tą chwilę bawienie się w aparaty analogowe tego typu, mam do tego aparaty cyfrowe, naszpikowane technologią i bajerami. Aparat analogowy ma mieć dla mnie najprostszą formę jak to tylko możliwe i najbardziej prostą obsługę. 

Obcując z aparatami sprzed 30, 40, 50 a nawet blisko 70 lat nie mogę się nadziwić jakości materiałów z jakich są wykonane, precyzji ich mechanizmów opartych o zegarmistrzowską złożoność tych wszystkich trybików a jednocześnie ich prostoty działania i pełnej funkcjonalności. Większość z nich, jeśli jest właściwie użytkowana i serwisowana oraz przechowywana w odpowiednich warunkach może służyć w zasadzie wiecznie. W szczycie popularności cyfry wiele kultowych analogowych konstrukcji można było kupić za grosze, wręcz na wagę. Dziś widzę z każdym rokiem aparaty analogowe drożeją, szczególnie te najlepsze zachowane w dobrym stanie. Jest to więc jeden z ostatnich momentów kiedy można kupić wyśmienity aparat w dobrym stanie za stosunkowe niewielkie pieniądze. 


Filmy do aparatu można wciąż kupić i wywołać w zasadzie bez problemu czy w zakładzie w swoim mieście czy wysyłkowo. Co ciekawe powstaje coraz więcej sklepów specjalizujące się tylko w fotografii analogowej oferujące cały zakres usług i produktów. Wróżę, że za jeszcze kilka lat będzie podobnie jak z płytami winylowymi. Fotografia analogowa będzie obecna jako jedna z jej form a nie jako archaiczny przeżytek dla dziwaków. 


Postaram się w kolejnych wpisach opisywać moje dalsze przygody z fotografią analogową oraz oczywiście będę dzielił się efektami moich analogowych sesji z wędrówek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz